niedziela. kluczbork. zaprawilem sie po wyjsciu z silowni. Bardzo sprytnie, nie ma to jak wyjsc na -10 w rozpietej kurtce zlopiac mineralna i palac peta. Rano zaladowalem sie w pociag i kolo 13 bylem w domu.
Ale milo jest tak posiedziec, mimo ze ledwo sie ruszam. Jutro pewnie jeszcze zostane w domu, a we wtorek rano spowrotem do warszawy.
Samopoczucie...stabilne. Przynajmniej tyle.
byle do jutra!
niedziela, 7 lutego 2010
38of365
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz