mroz az trzaska. Aparat spisal sie na medal, ale kitowy obiektyw, ten z SWM w pewnym momencie przestal ostrzyc. 50-tka ze swoim srubokretem walczyla dzielnie i wygrala. Po powrocie oczywiscie standardowy fakap, za szybko ogrzalem aparat i sobie zaparowal. w srodku. I teraz nie wiem czy te duszki ktore widze byly wczesniej czy nie... :D i tak mnie pewnie niedlugo czeka czyszczenie matrycy.
Humor zmienny ale ciut lepiej. Chociaz wieczor jeszcze przede mna. Zabawne, ale cokolwiek nie robie, gdziekolwiek nie ide czuje jakby ona byla wciaz tuz obok, razem komentujemy to co widzimy, smiejemy sie z roznych glupot... Nie, nie gadam na glos do siebie, az tak zle nie jest, ale jakis taki dwuglos wewnetrzny wciaz mi wybrzmiewa we lbie...
no nic, tyle gadania.
byle do jutra...
niedziela, 24 stycznia 2010
24of365
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz